Dynamiczny językowy obraz świata obecny w wierszach z tego tomu powinien wzbudzać czytelniczy szacunek... Bo Przebyt to tom koneserski. Imponuje swoista estetyczna neutralność autorki manifestowana przez język rozumiany jako zasób twórczych mechanizmów, skojarzenia w dziedzinie stylu odsyłające m.in. do liryki eksperymentalnej, wreszcie znakomity tytuł dosyć dwuznaczne nawiązanie-nie-nawiązanie do Bogurodzicy. Dlaczego nie-nawiązanie? Przebyt, który znamy dzięki słynnej metaforze przebytu rajskiego, to jak głoszą słowniki historyczne określenie nader dwuznaczne: oznacza zarówno przebywanie, mieszkanie, pozostawanie gdzieś, jak i przejście, przeprawę. Tej migotliwości znaczeń tytułu książki migotliwości na granicy sprzeczności Olsińska jest doskonale świadoma. Nie tylko uprawia z nami w Przebycie frapującą grę, również nas z tej gry rozlicza, gry absolutnie serio, gry kultury i natury zabawiając się (nawet!) figurą samego rozrachunku skoro języka nie sposób już zawrócić i znieruchomiało / ruchome święto / wiosny / bezpowrotnie.