Kiedy Borys przyjechał do wulkanizatora, by wymienić zepsutą oponę, majster tylko rzucił okiem na koło.
Ma pan szczęście, że strzeliła przy sześćdziesiątce. Na autostradzie wkładaliby pana do worka. Profesjonalnie przecięta. Fachowa robota. Myślałem, że porachunki mafijne to już przeszłość.
Borys był psem z krwi i kości. Tropiąc przestępców, nie zorientował się, kiedy z łowczego sam zmienił się w zwierzynę, na którą polowanie urządzili jego dawni koledzy z resortu.
Kiedy rozpoczynał pracę w CBŚP, chciał rozbić olsztyńską mafię narkotykową i wsadzić do więzienia lokalnych bandytów. Uczestniczył w rozpracowaniu białostockiej grupy neonazistów.
Kiedy składał przysięgę na honor oficera polskiej policji, nie zdawał sobie sprawy, że ważniejsze od ścigania przestępców będą układy, polityka i skorumpowani koledzy że trafi na prywatny folwark.
Poświęcił swoją rodzinę i oddał się pracy, która w pewnym momencie stała się dla niego najważniejsza. Nie sądził, że instytucja, której się poświęcił, zrujnuje mu życie.
Mafia, która rządzi narkotykowym biznesem, policjant, na którego polują koledzy z Biura Spraw Wewnętrznych,
i dziennikarz ufający tym, którym nie wierzył nikt.
Polowanie na prawdziwego psa. Po drugiej stronie odznaki to wstrząsający materiał o rozgrywkach w polskiej policji, układach, wyścigu szczurów i walce o wysokie stanowiska toczącej się pod parasolem ochronnym najważniejszych polityków. To spowiedź byłego Naczelnika Centralnego Biura Śledczego Policji.
Nazywam się Marcin Miksza, pseudonim Borys